Wielu z nas marzy o posiadaniu gdzieś małego gospodarstwa, ogrodu pełnego dojrzałych warzyw i dobrze odżywionych zwierząt dostarczających mleka, jaj i mięsa. Wpływ pandemii COVID-19 na styl życia ludzi może przyczynić się do realizacji tego marzenia u coraz większej liczby osób. Pod koniec 2020 roku Gallup stwierdził w sondażu, że prawie połowa Amerykanów (48 procent) twierdzi, że wolałaby mieszkać w małym mieście lub obszarze wiejskim, co znacznie wzrosło z 39 procent w 2018 roku.
Ale bez względu na to, jak wiele osób nosi w sobie to marzenie, realia życia na wsi i zajmowania się gospodarstwem rolnym po prostu nie są praktyczne dla każdego. Co więc zrobić, jeśli zdecydujesz się pozostać w obszarze miejskim lub podmiejskim? Czy twoje marzenie się skończyło?
Stan Slaughter i Linda Chubbuck stanęli przed tym dylematem na początku 2020 roku. Po latach mieszkania na przedmieściach w końcu poważnie podeszli do swojego planu kupna działki na wsi, hodowli kilku zwierząt i zasadzenia ogromnego ogrodu organicznego. Wtedy, wraz z nadejściem pandemii, stanęli przed decyzją: albo przesadzić, by kupić w większości doskonałą nieruchomość, albo pozostać na swojej podmiejskiej działce i znaleźć sposób, by rozkwitnąć na ziemi, którą już nazywali domem.
Marzenia o farmie
Stan po raz pierwszy spotkał Lindę w 2004 roku na wykładzie, który wygłosił w Salinie, w stanie Kansas, dzięki swojej pracy w zakresie edukacji ekologicznej. Linda, nauczycielka muzyki i piosenkarka, poczuła natychmiastowe połączenie i szybko zaczęli rozmawiać o kompoście i kręgu życia. Po roku długiej randki na odległość, kupili dom na przedmieściach Kansas City — świetne miejsce na rozpoczęcie wspólnego życia, myśleli, ale zawsze zamierzali jako pit stop w drodze do gospodarstwa i kilka akrów.
Zamieszkali w nim i zaczęli wprowadzać ulepszenia. W międzyczasie kilkoro ich dorosłych dzieci przeprowadziło się do metropolii Kansas City, wzięło ślub i założyło rodziny. Wkrótce minęło 15 lat, a Stan i Linda nadal uprawiali swoją narożną działkę, która zaczynała sprawiać wrażenie ciasnej.
Ich sąsiedztwo stowarzyszenie właścicieli domów (HOA) zabrania utrzymywania kurczaków, a oni nawigowali sąsiadów z dużymi drzewami cieniującymi, a także ograniczoną ilością przestrzeni uprawnej. I wiewiórki. “Nie można’uwięzić ich wystarczająco szybko, nie można’wprowadzić kojotów,” mówi Stan, wskazując, że więcej naturalnych drapieżników pomaga utrzymać populację pod kontrolą w kraju.

Nie czuli presji tylko z powodu otaczającego ich sąsiedztwa. Linda wspomina rosnące napięcie i frustrację między nią a Stanem. “Stawiał [młode rośliny] zbyt blisko, a ja czułam ich stres, ” mówi. Podobnie jak stłoczone rośliny, Stan i Linda byli w końcu gotowi na więcej przestrzeni. W styczniu 2020 roku, zrobili ulepszenia w swoim domu, aby przygotować go do rynku, i dostał poważnie o poszukiwaniu gospodarstwa. Ich lista życzeń obejmowała kilka akrów (Linda mówi, że ich rozmowy wyglądały mniej więcej tak: “Potrzebujemy 10 akrów. Cóż, 5 akrów będzie zrobić. Cóż, może nawet tylko 1 akr.”), bliskość do Kansas City i ich wnuki, i dom do życia.
Z pomocą agenta nieruchomości znaleźli kilka obiecujących opcji, ale pandemia COVID-19 zbliżała się szybko. 17 marca 2020 roku, obszar metropolitalny Kansas City został zamknięty. “Tego dnia, rzeczywiście złożyliśmy ofertę na miejsce,” Linda mówi. To było trochę ponad 3 akry w granicach Kansas City i bliżej ich wnuków. Ale były pewne problemy. Nieruchomość była ponad ich budżet, i choć dom został niedawno przebudowany, to nie zostało zrobione dobrze. Nie było żadnych budynków gospodarczych, więc budowanie niektórych wymagałoby dodatkowych pieniędzy po wprowadzeniu się. Nawet ich agent nieruchomości nie był podekscytowany tym pomysłem. Ale i tak złożyli ofertę. Czterdzieści osiem godzin upłynęło (oferta zazwyczaj wygasa po 24 godzinach), podczas gdy oni czekali na odpowiedź od sprzedawcy. W końcu odpowiedział z prośbą o więcej pieniędzy. Stan i Linda zdecydowali się na kontrofertę. Ponieważ nieruchomość była na rynku od ponad sześciu miesięcy, pomyśleli, że właściciel może zaakceptować oryginalną ofertę, więc spędzili jeszcze kilka dni w zawieszeniu.
Pytania takie jak, “Co z naszym marzeniem? ”, krążyły między nimi podczas oczekiwania. Zamiast jednak pogodzić się z porażką, zaczęli patrzeć na sprawy inaczej. “Zrobiliśmy listę, ” mówi Linda. “Nawet jeśli utrzymanie naszego obecnego domu oznacza, że nigdy nie będziemy mogli mieć tego, tego, czy tego, to powody, by zostać, stały się naprawdę mocne.”

Głębokie korzenie
Ich marzenie o farmie nie zostało łatwo odrzucone. “ "Dorastałam na wsi, mieszkałam na wsi przez większość mojego życia,” mówi Linda. “ "Stan dorastał na ponad 100-akrowej farmie. Oboje kochamy wieś.”
Stan’rodzina pracowała na swojej ziemi na wschód od Lee’s Summit, Missouri, od pokoleń. “Moja babcia była pierwszą kobietą, która uzyskała stopień naukowy z rolnictwa na Uniwersytecie Missouri,” mówi. Rodzina hodowała kurczaki, świnie i bydło na mięso, a matka Stan’a konserwowała “setki” kwartałów fasoli i pomidorów na zimę. “Ponad połowa naszego jedzenia pochodziła z ogrodu,” dodaje Stan.
Linda dorastała w północno-środkowym Kansas w pobliżu Concordii. “Kiedy byłam małą dziewczynką, dosłownie chodziłam za tatą po ogrodzie. On nie do końca to lubił, bo zadawałam mu mnóstwo pytań, ” mówi z uśmiechem. Poza kilkoma kurczakami, nie mieli zwierząt hodowlanych, ale Linda wciąż znajdowała sposoby, aby połączyć się z dziką przyrodą. Ona i jej tata uratował małe ptaki, króliki, i więcej. “Byłem po prostu całkowicie zakochany w ropuchy. Pozwalały ci je łapać, ” mówi. “Myślę, że panie z sąsiedztwa uważały, że to dziwne, że mała dziewczynka łapie i bawi się ropuchami.”
Razem, Stan i Linda wyobrażali sobie posiadanie ziemi, aby hodować własne jedzenie, łączyć się z naturą i uczyć swoje wnuki radości i cudów pracy na roli. Ale z życia nie wpada w miejsce tak, jak oni’d planowanych, mieli wiele trudnych dyskusji w dniach czekali na sprzedawcy’odpowiedzi.
W tym czasie Stan wspominał lata siedemdziesiąte, kiedy to rzucił pracę nauczyciela i przeniósł się wraz z ówczesną żoną na farmę w Ozarks. To nie był szczególnie szczęśliwy okres. Włożył w to wiele ciężkiej pracy, a mimo to nie był w stanie zapewnić gospodarstwu powodzenia. “Pozostawiło to bolesne wspomnienie o nadmiernym wysiłku, ” mówi. Byłem jeszcze skłonny spróbować na małym areale. ” Jednak to doświadczenie ciągle powracało podczas ich rozmów. Zwrócił uwagę, że ogród i podwórko na ich podmiejskiej działce pochłaniały mnóstwo ich czasu. Ile trzeba by było poświęcić, aby zacząć wszystko od nowa na nowej 3-akrowej działce?
‘A Really Rich Jewel’
Linda i Stan zaczęli postrzegać swoją podmiejską działkę o powierzchni ¼ akra jako skarb, który brali za pewnik. Zdaliśmy sobie sprawę, jak wiele byśmy pożegnali, gdybyśmy odeszli, mówi Linda. Kiedy po raz pierwszy wprowadzili się do domu, Stan zagłębił się w to, co już wiedział o wzmacnianiu gleby. “Od razu zacząłem robić grządki i dodawać kompost z lokalnego śmietnika, ” mówi. “Potem, około 10 lat temu, zacząłem dodawać węgiel drzewny z kominka, ” podobnie jak w przypadku biocharu, węgiel drzewny połączył się z kompostem, aby wzmocnić składniki odżywcze w ich ogródku. Dodali również gips i piasek, aby złagodzić twardą glinę znajdującą się pod podkładem budowlanym.
“Przez pierwsze trzy lata działał wspaniale,” mówi Linda. “Potem zaczął się żelować z powrotem w glinę.” W tym samym czasie sąsiedzi’ drzewa tworzyły zbyt dużo cienia i cały ogród musiał być przeniesiony do innej części podwórka. Ale to nie była stracona sprawa. “Gleba jest tam niesamowita”, mówi Linda. Łatwo zauważyć zwiększoną żyzność. W dużej części tego obszaru zasadzono trawę, która jest bujna, zielona i zdrowa, bez szkodliwych środków chemicznych.
W ciągu 15 lat spędzonych w domu wymienili okna, poprawili izolację, zainstalowali wkład kominkowy opalany drewnem i przeprojektowali system HVAC dla oddzielnych stref klimatycznych. Ale dom wciąż wydawał się zbyt mały na spotkania rodzinne; nie miał ani sypialni dla gości, ani pokoju wystarczająco dużego, by pomieścić całą rodzinę podczas posiłku.
Zamiast skupiać się na tym, czego nie mogli mieć, zwrócili uwagę na to, co mogą zrobić. “[Zrozumieliśmy], że możemy przekształcić to, co już mieliśmy w naprawdę bogaty klejnot, zamiast nadmiernie się wysilać i ciągle być uszczuplanym,” mówi Linda. Kiedy sprzedawca nieruchomości w końcu odpowiedział definitywnie “nie,” ona i Stan poczuli ulgę. Ona dodaje, “Zdaliśmy sobie sprawę, jeśli możemy zakwalifikować się do kredytu na nowy dom, możemy zakwalifikować się do ulepszeń tutaj.” Latem 2020 roku, zbudowali dodatek z wysokim sufitem wielki pokój i sypialnia dla gości z własnym wejściem na zewnątrz.
Rok po podjęciu decyzji, oboje są z niej zadowoleni. Choć przyznają, co stracili, zostając na przedmieściach, bardziej skupiają się na tym, co zyskali. “Nie możemy mieć kurczaków”, mówi Linda. “To się pewnie nigdy nie zmieni. Ale możemy mieć króliki. I mamy pojemniki na robaki, więc mamy zwierzęta, które produkują obornik.”
Stan mówi, że zawsze chciał mieć drzewa owocowe, ale mieli z nimi mieszane szczęście. Przez kilka lat pielęgnowali płodne drzewo śliwkowe, zanim padło ofiarą japońskich chrząszczy. W tym roku próbują ponownie w nowym miejscu.
Sąsiednie drzewa cieniste – zwykle atut na przedmieściach — spowodowały również pewne problemy, gdy ’próbowali rosnąć rośliny lubiące słońce. “Po prostu zdecydowaliśmy się przestać marudzić o tym i znaleźć rzeczy, które mogą być uprawiane w cieniu,” Linda mówi. Próbowała swoich sił w uprawie grzybów, choć nie miała jeszcze wiele szczęścia. Ale oni mają szczęście z wielu innych roślin. Większość lata obfituje w pomidory, jarmuż, boćwinę, kabaczki, bakłażany i wiele innych. Wnuki uwielbiają chodzić po ogrodzie i nawet dwulatek wie, gdzie szukać najlepszych malin.
Z energią, którą kiedyś włożyli w marzenia o posiadaniu małej farmy gdzieś, Stan i Linda teraz stawiają sobie wyzwanie, aby lepiej zarządzać podmiejską posiadłością, którą mają. Jeden z aktualnych projektów zakłada wykorzystanie jak największej ilości wody, która spada na ich ziemię. Kontynuują udoskonalanie systemu beczek deszczowych, a w tym roku Stan tarasuje grządki w ogrodzie. “Chodzi o to, aby zbierać wodę, która spływa z dachu w glebie i nie tracić jej, ” mówi.
Drugim celem na ten rok jest poprawa planowania ogrodu, aby uniknąć nadmiaru produktów. “Staramy się zdywersyfikować nasze uprawy tak, aby przynosiły plony w różnych okresach,” mówi Stan. Okazuje się, że rozłożenie nasadzeń w czasie jest trudniejsze niż się wydaje, dlatego też wkładają oni energię w rozwój wielu okien sadzenia połączonych z większym wachlarzem upraw. I tak jak w poprzednich latach, a także jak ich rodziny robiły to przed nimi, większość nadmiaru zapuszkują, wysuszą lub zamrożą. Resztę rozdadzą rodzinie, przyjaciołom i sąsiadom.

Zawieranie przyjaźni nad ogrodem
Ogród był głównym źródłem połączenia dla Stana i Lindy. Wizyta rodziny zwykle obejmuje wycieczkę po ogrodzie, z rozgrzanymi przez całe lato przekąskami i mnóstwem ciekawych zapachów i zwierząt.
Przez lata Stan budował społeczność poprzez Lee’s Summit Farmers Market, kupując od lokalnych producentów, edukując, sprzedając kompost i robiąc występy muzyczne. “Kiedy robisz tego rodzaju rzeczy, dostajesz więcej niż się spodziewałeś,” mówi. “Uczysz się o [innych producentach”] metodach. Rozmawia z nimi o połączeniach, które nawiązał z lokalnymi ogrodami społecznymi, małymi zakładami rzeźniczymi i szafkami, grupami zajmującymi się kompostowaniem i konserwowaniem oraz o swojej pracy edukacyjnej w Missouri Organic Recycling, dużej firmie kompostowej z Kansas City.
Linda dodaje, że tworzyli też społeczność bliżej domu. “Ogrodnictwo na podwórku ma ograniczenia, bo trzeba brać pod uwagę to, co sąsiedztwo będzie tolerować, ale to świetny sposób na poznanie [ludzi],” mówi. Skupia się głównie na kwiatach, i dając do myślenia, co dzieci społeczności może lubić. Kilka lat temu, młoda dziewczyna (w towarzystwie matki) zadzwoniła do drzwi, aby przeprosić za wybranie jednego z Linda’irysów. Oni’ pozostali przyjaciółmi, a Linda teraz stawia wiadro wody z bezpłatnymi irysów dla przechodniów za każdym razem ona wybiera niektóre dla siebie.
Ostatnio miasto Lee’s Summit zakupiło dwa domy uznane za nienadające się do zamieszkania z powodu powtarzających się powodzi. Domy zostały zburzone, a działki stoją teraz puste. Linda skontaktowała się z HOA i zaproponowała, aby wykorzystać tę przestrzeń na rodzime nasadzenia i ogród społeczny. Członkowie zarządu byli zachwyceni, zaoferowali pomoc i zaprosili Lindę do współpracy.
Kto wie? Teraz, gdy jest w zarządzie HOA, może uda jej się zrobić coś z tym ograniczeniem dotyczącym kurczaków.
Jessica Johnson Webb jest pisarką, artystką i administratorką badań. Obecnie pracuje nad własną podmiejską oazą w pobliżu Kansas City. Śledź ją na stronie Jessica Johnson Webb.